Pytanie zadał(a) Adamigo012a, 29 listopada 2010, 23:40
motorowy, moze jakijs powazny rowerem albo spadliscie z jakiejs duzej wysokosci ? ;d bądz zdarzyly wam sie silne oparzenia okaleczenia ?;p lub podobne ? bylo o samochodowym wiec go tutaj nie umieszczajcie ;p
Spadłam z huśtawki,to się liczy? Ale tak spadłam (na pupę)
że nic ani trochę mnie nie bolało Na rolkach,złamałam rękę :/ Mam
taką jedną znajomą co przy niej złamałam rękę (już
wspominałam o tym),miałam zadrapanie pod okiem ale mocne :/ i
coś jeszcze ale nie pamiętam
Miałam autokarowy...w którym zginęło 12 moich przyjaciół..
już go kiedyś opisywałam w innym pytaniu.
Motorowy-nie, nie jeżdżę na motorze.
Rowerem-i to nie jeden... kiedyś zahamowałam na przednie koło
i przeleciałam przez kierownice na twarz.
Upadek z dużej wysokości?-spadłam w schronisku z dachu wybiegu
dla kotów... po tym nie mogłam mówić przez jakiś czas..
najgorsze było to, że mogłam mówić w myślach, wiedziałam
co chcę powiedzieć>ale jak zaczynałam otwierać usta to
wychodziło ''bagbuhdb''(czytajcie jak chcecie).
Oparzenia-miałam silne poparzenie 3 lata temu..miałam poparzony
cały przód: od szyi, dekolt, brzuch, nogi.. i wtedy kilka
tygodni leżałam w szpitalu. A w te wakacje miałam poparzenie
drugiego stopnia i też leżałam w szpitalu.
Okaleczenia? po wypadku o którym wspomniałam na początku
miałam cale ciało pocięte od szyb i byłam cała poobijana,
ale to chyba nic dziwnego.
Inne?
Topiłam się w oczku wodnym.
W pociągu z miejscami sypialnymi łóżko było źle przypięte
i się ''złożyło'' i spadłam na dół.
W szpitalu wieszak do kroplówki był źle przykręcony,
odkręcił się i spadł na dół-wyrwało mi wenflon.
W schronisku skoczyło na mnie 8 psów które przywieziono do nas
bo były agresywne i same sobie otworzyły drzwi samochodu.
Też w schronisku-poślizgnęłam się na mokrych kaflach i
standard przy upadku na plecy>nie mogłam złapać oddechu. Ale
to już nie groźne.
O wszystkim tym co tu napisałam pisałam już kilka razy w
podobnych pytaniach, więc powtórzyłaś, no ale może komuś od
czasów tamtych pytań przytrafiło się coś nowego
Odpowiadasz użytkownikowi Karmelek
Zgłoś odpowiedź do moderacji
Odpowiedział(a): gentelmanpaul, 30 listopada 2010, 11:55
0
a co z tym gosciem na cmetarzu co sie na niego rzucilas az mu sie
jajka w plecaku potlukly?
jestes nie do przebicia ! oferma lub pechowiec nr.1 az glupio sie
smiac.
Odpowiadasz użytkownikowi gentelmanpaul
Zgłoś odpowiedź do moderacji
Odpowiedział(a): gentelmanpaul, 30 listopada 2010, 14:14
0
oczywiscie w pozytywnym znaczeniu, bo mam tez kolezanke troche
starsza od ciebie i jej sie tez zawsze cos przytrafi...
2x Spadłam z dachu aczkolwiek nic mi się nie stało raz mnie
kolega złapał, drugim razem na trawę...
Z roweru parę razy mi się pospadało.. norma pozdzierane
łokcie i kolana...
I to na razie wszystko.
Pełno tego było , w podstawówce non stop na rowerze i
gdziekolwiek , jakieś skocznie rowerowe robiliśmy więc....
Najbardziej pamiętam jak na
BMX-ie kolegi skoczyłem i wylądowałem na kole obróconym o 90
stopni We 3 skakaliśmy na
trampolinie tych dwóch skoczyło w tym samym momencie więc mnie
to wywaliło poza trampolinę
Niedawno na basenie w najgłębszym miejscu było 180cm
zaje*ałem mordą o dno
Na snowboardzie dośc szybko jechałem i pech chciał że
odwróciłem deskę kantem w dół i wyw$%^&*em na plery
I jeszcze więcej.
Nie były to typowe wypadki ale:
- spadłem z drabinek i rozciąłem sobie brodę
- spadłem z innych drabinek ale nic się nie stało
- zjeżdżałem na jabłuszku w zimę i sobie przeciąłem udo o
wystający pręt
-
Nie wiem czy bylo widzialem
tylko o wypadkach samochodowych... - bo sprawdzalem. Ja osobiscie
wypadek na motorowerze, przelecialem przez maske samochodu w
krotkim rekawku - tydzien w szpitalu, kiedys bawilismy sie jako
mlodziaki w le parkour i chcialem przeskoczyc z rurki na rurke
niestety jedna noga sie zeslizgnalem i dostalem troche w dyndole
a reka nie moglem pisac z 2
miesiace... Pozniej na trampolinie robilem salta, a ze do przodu
mi wychodzily to sprobowalem do tylu niestety upadlem na kark tak
ze sie dusilem z 30s kiedys
przelecialem przez przednie kolo roweru, zbilem talerz
przewracajac sie i wbil mi sie cienki dlugi kawalem w palec...
tata musial mi penceta siegac .
Na razie wiecej nie pamietam ... ale cos na pewno jeszcze bylo
w sumie z takich "poważniejszych" to samochodowy, ale to taki
niby wypadek, bo zasnąłem za kółkiem i uderzyłem w barierki
energochłonne, auto obite niemiłosiernie, nikomu nic się nie
stało, ba auto dalej jeździło.
hmmmm. rok temu rowerem jak mnie samochód prawie zahaczył ale
zjechałem i niestety przeleciałem przez kierownicę i warga
rozwalona i do szycia.
a w te wakacje to w sumie z wysokoscią związany booo zjeżdżałem z wieżyczki (tej z
avatara) iiiii na dole tak niefortunnie zatrzymałem linę że
walnąłem głową w taką krawędź i trochę krwi było i
szybko na pogotowie ale całe
szczęscie nic poważniejszego nie było
Ja kiedyś za dzieciaka próbując zerwać z drzewa gruszkę
objechałam chyba na gałęzi i wybiłam palec kiedyś też spadłam z trzepaka i mam
do dzisiaj uszkodzony kręgosłup C-5 i C-6 kręgi w jedne z wakacji o złamanym palcu
dowiedziałam się dopiero, jak się źle zrosnął na komersie po podstawówce
skręciłam nogę na śliskiej posadzce i do połowy wakacji
miałam gips na nodze, a jeszcze w te same wakacje, tylko pod
koniec złamałam rękę na rolkach w te wakacje złamałam dwa razy palec u nogi o łóżko i
podczas upadku z wiaduktu (wygłupy ) złamałam dwa palce i skręciłam rękę. Jakiś miesiąc
temu idąc z kolegami i przeskakując przez rów za torami źle
stanęłam i zwichnęłam nogę
to chyba wszystko
Nie, nigdy nie miałam jakiegoś groźnego wypadku. Nieraz się
zdarzały dosyć nieciekawe przypadki, ale jakoś ze wszystkiego
wychodziłam bez szwanku. Bo ogólnie to ja często mam
szczęście w nieszczęściu: często pakuje się w kłopoty, ale
szczęście głupiego zwykle mi wystarcza, żeby się wybronić
Miałem motorowy, było zabawnie, wywaliłem się przy predkosci
55-60km/h, wstałem, otrzepałem się, no i pojechałem dalej.
Rowerowe... Pełno takich. Nie raz po prostu spadłem z rowera.
Kiedyś jeździłem na lodzie, wywróciłem się i walnąłem
głową[tyłem] w lód. Innego razu zaczepiłem pedałem o taki
duży, wystający korzeń, rower został, ja poleciałem na
szyszki, korę i kamienie, pełno tego...
Hm, jeśli chodzi o spadanie, to często z drzew.
Oparzenia: tak, na klatce piersiowej.
A okaleczenia.. ? Tego to naprawdę sporo.. Często coś sobie
robiłem, bo przeważnie chodziłem po niebezpiecznych miejscach
jak na dzieciaka i zdarzało się, że się nieźle
pokaleczyłem. Raz też miałem na tyle otwartą ranę, że
widziałem kolano, bez skory itd..
Jedyno co mi przychodzi do głowy to to jak brat mnie popchnął
(to było zabawa, nie zrobił tego celowo), i uderzyłam głową
o kaloryfer. Chyba miałam szyty łeb, ale to było jak miałam
ze 3 lata...No i kiedyś mnie prosto w skroń uderzyła metalowa
huśtawka. Zemdlałam, obudzili mnie jacyś ludzie co byli na
placu i z tego co pamiętam poszłam zaraz potem do domu .
Żadnych powazniejszych wypadków.
Rowerowy miałam. Na podwórku chciałam zrobić malutkie
kółeczko jeżdżąc na rowerze. No i spadłam, jakoś się
chyba uderzyłam, miałam wstrząśnienie mózgu, kilka dni w
szpitalu.
Raz spadłam z huśtawki. Nic mi się nie stało, tylko że w
wielką kałużę z błocka wpadłam xD
I chyba tyle xD
Hah, żeby to jeden ?
Zleciałem z galopującego konia, razem z nim.
Tzn. zasuwał na lonży po okręgu i w pewnym momencie przestał
trochę domagać i się poślizgnął, zleciałem razem z nim i
przygniótł mi nogę, tak "tylko" trochę bolało
Ale potem wsiadłem z powrotem i było spoko.
Bujałem się na linie zawieszonej na drzewie nad takim małym
wąwozem, i kijek za który trzymałem postanowił się
rozmnożyć w bardzo złym momencie (najwyższy punkt "wylotu" i
spadłem z ok. 4-5m w dóóół co było dość straszne bo nie
mogłem normalnie oddychać, nikomu tego nie życzę.
Przez 3 dni nie mogłem się zgiąć a problemy z kręgosłupem
mam do dzisiaj.
Parkour - efekt 4 lat trenowania.
naderwane mięśnie przedramion (to się jakoś nazywa )
Stłuczenie pięty i pękniecie tej dziwnej kości przy pięcie,
po skoku z ok 4m z dachu na dach - źle wylądowałem, nawet nie
wiedziałem, że znam tyle przekleństw i umiem tak głośno
krzyczeć problem się zrodził
jak zejść po drabinie 7m na ziemie
No i oczywiście rower...
2 razy zaliczone spotkanie z drzewem, za 1 razem wybity bark,
palec i ciemność przed oczami, za drugim razem rozbrojone
nadgarstki (byłem cwany i wyciągnąłem ręce przed siebie )
musiałem mamę prosić żeby mnie karmiła i piłem przez
słomkę bo nie byłem w stanie nic trzymać w łapkach przez ok
4 dni, na prześwietleniu jakieś 3mce temu wyszło, że mam źle
zrośnięte coś tam w nadgarstku nie wiem jak się to
nazywa...
No i pełno drobnych, przeleciałem przez kierownice na klifie w
Orłowie i stoczyłem się na sam dół, za wolno podjechałem
pod schody i poleciałem do tyłu z rowerem waląc banią o
beton, to był 1 raz kiedy straciłem przytomność no i 1
wstrząśnienie mózgu itp.
itd.
Sporo tego jeszcze było ale to już nie takie ciekawe
Jeśli chodzi o leczenie za odszkodowanie to ja polecam http://www.inmedin.pl/ zarówno pod
względem podejścia do pacjenta jak i jakości leczenia.
Wszystko jest jak najbardziej na plus. Myśle, że szybko z nimi
dojdziesz do siebie, przynajmniej w moim przypadku tak było. Jak
najbardziej wszystko poszło w dobrym kierunku