Dzień, wspaniały dzień.
Udany jak zwsze, wręcz boski...
Wchodząc do pomieszczenia mojego życia,
w lustrze spostrzegam kwiat,
który więdnie,
więdnie przez odór zgniłej, ludzkiej dobroci...
Strach,
uciekam przed przeznaczeniem.
Złość,
wychodzę z siebie.
Nienawiść,
krzyczę tą pieśń do utraty głosu.
Żal,
trzymając broń przy jego skroni.
Przecież jesteśmy tylko marionetkami w jego piekle...
Lecz mimo wszystko, ruszam dalej,
po gruncie tkanym obietnicami.
Ruszam drogą krwawej, ludzkiej mądrości...
Drogą, która uczyni ze mnie prawdziwego człowieka,
brutalnego i bezlitosnego...
Ścieżką, która doprowadzi mnie na łąkę,
na której od dawien dawna,
echem odbija się twój głos...
A w moim sercu kwitnie nowe marzenie,
opalizujące kolorem fioletu...
dziewczynki w twoim wieku raczej nie maja przyswojonego tego
zakresu slow. czy pisalas sama? jesli tak - to gratuluje
elokwencji ! percepcja twoich rowiesnikow raczej nie ulatwi
zrozumienia tresci. ale masz talent.
P.S. nie przepadam raczej za biala poezja...
Ja też piszę, np:
Idę
Z reklamacją do Boga
Bo moje serce
Zepsuło się
Nie kocha
Nie widzi piękna
W niebie kartka
"Zwrotów nie przyjmujemy"
Umieram nieświadoma
Czym jest miłość
Nie pisze, za wierszami jakoś nie przepadam, są nazbyt osobiste
by prawidłowo zrozumiała je inna osoba. Jednak z tego co tu
zauważyłem mało jest jakiś radośniejszych lub choćby
miłych, szkoda troche...
Ja też piszę, a raczej pisałam, no cóż, ale prawie wszystkie
są smutne..
Odpowiadasz użytkownikowi marzenka2605
Zgłoś odpowiedź do moderacji
Odpowiedział(a): gość, 01 maja 2009, 19:52[#odpowiedz]
0
h. ja tez czasem pisze, ale moje nie sa tak dobre jak ten
pierwszy. Choc... Szczerze? Wątpię, żebyś napisała go mając
9 lat. Mam brata w wieku lat 10, jest dosc inteligentny, a na
pewno nie wie co to: "pomieszczenie mojego życia" , "zgniła,
ludzka dobroć", "marionetki w jego piekle", "grunt tkany
obietnicami"... Szczerze watpie.
teraz czas na moje wypociny, wydaje mi się on trochę dziwny,
ale sami oceńcie:
Jak w dal wpatrzone,
Tak za Tobą stęsknione
Owiane nutką wspomnień
Zwinne oczy, usta, dłonie
Aż gorycz płonie
Czemuś musiał mnie zranić?
Co ci takiego zrobiłam?
Nie chcę tego przechodzić jeszcze raz
Nie chcę żyć w samotności.
Boli to i to coraz mocniej, coraz gorzej…
Ściskam poduszkę z całej siły
Nie chcę uronić ani jednej łzy
Będą tylko gniły
Ni krzty
Na białym materiale
Będą jak z popiołu
Nie powiem tego nigdy nikomu
Co myślę…
I tak będzie źle…
Wiem o tym.
Jak rozżarzony węgiel pali
Gorycz mnie w końcu zgasi
A jednak jest iskierka nadziei
Co swą siłą pokona…
Nawet największe zło
A kiedy przyjdzie także po mnie
Ten moment
Kiedy mnie naprawdę pokochasz
Odwzajemnisz miłość mą
To mi wystarczy
Będę gotowa otworzyć się
Jesteś kluczem do mojego serca
Twój uśmiech, twoje spojrzenie
Uleczy mnie, jak złamana zapałka na pół mój bolesny
świat.
Na razie jestem taka samotna.
Lecz jest szansa.
Jedna na milion…
Nic już nie da rady pokonać mnie
Spróbuję powiedzieć ci co czuję
Tylko potrzebuję czasu
Odwzajemnij to co czuję
Na razie poczekaj małą chwilę…
Proszę poczekaj….
A dowiesz się sam…
Codzienność... Czy to nie banalne? Każdego dnia, w tej samej
rzeczywistości, gdzie tylko wyimagowany świat ratuje od
monotoni. Tak jak Blada poświata Słońca, na niebie malowanym
gorzką słodyczą. Tak jak człowiek samotny w tłumie. Tak jak
kropla wody, która pomaga oddejść w spokoju. Tak jak czas,
który nie leczy ran. On tylko pomaga przywyczaić się do bólu,
który wnosłeś do mojego życia. A ja go przyjełam. Bo jak
naiwne dziecko wierzylam że to miłośc...
daj ręke. Czujesz moje serce? Nie. To twoja wina. Pozwoliłeś
wzbić mu sie ponad chmury. Pokonac doświadczenie, rozsądek.
Bez zabezpieczeń, jakich kolwiek ograniczeń- żyliśmy chwilą.
Po chwili ię skończyła, i spadłam w dół.A ty zostałeś, z
innym aniołem. Sama pokonałam cierpienie... Goiłam rany ale
już zawsze zostane niepełnosprawna. Niepełnosprawna
sercowo....