hahahaha
Niech się Edisooonik wypowie jej każdy nauczyciel zwraca
uwagę, że jest naburmuszona i zbuntowana.
Ja zbuntowana? Moi rodzice twierdzą, że raczej uparta ale nie
zbuntowana xD
Odpowiadasz użytkownikowi Bombolada
Zgłoś odpowiedź do moderacji
Odpowiedział(a): edisooonik, 25 listopada 2010, 20:11
0
Ty też? Wiesz, wielkie dzięki.. już mam tego dosyć. Wszędzie
to słyszę. A to wcale śmieszne nie jest. Jak ta pie.rdolo*a
geograficzka to zrobiła, ze teraz w naszej klasie jest jeszcze
gorzej? Przynajmniej dla mnie.
kiedy zaczynasz dorastać zmieniasz pewne "prawa", koncepcje,
próbujesz odkryć przyczyny zjawisk, zgłębić coś, czego
wcześniej nie rozumiałeś, buntujesz się przeciwko wpajanym
zasadom, uważasz że masz prawo mieć swoje zdanie- często
odmienne i z tego rodzą się konflikty.
osobiście nie przechodziłam czegoś podobnego... przynajmniej
nie burzliwie
Przyczyny ? Hm.. dorastanie, zmienia Ci się z czasem myślenie,
masz inne cele, pragnienia, swoje zasady.. Czasem nie zgodne z
innymi
Mam okresy, gdy się bardzo buntuję, ale w końcu przechodzi
mysle ze dzieciom w tym wieku po prostu na mozg wali. rozumku
niewiele, praktyki zyciowej zadnej, wszystko podane pod sam ryj,
brak odpowiedzialnosci itd... a udaje ze jest tak dorosly ze
starszych juz nie ma. tez mialem nascie lat i wiem co wyprawialem
ja oraz moji koledzy i kolezanki. wlasnie po buncie odroznisz
niedojrzalego od czlowieka myslacego juz powaznie. a z powaznym
czlowiekiem to i starsi powaznie rozmawiaja a nie jak z
polglowkiem. troche ruszyc mozgownica i zaden bunt nie bedzie
potrzebny.
Hormony
Też przeżywałam okres buntu. Uważałam, że nikt mnie nie
rozumie, wszyscy wszystko robią nie tak, a tak właściwie to
jakby mi na złość (oczywiście tak nie było). Wszystko mnie
denerwowało. Za zwykłe pytanie, czy cokolwiek potrafiłam
rozpętać awanturę. A jak nie udało mi się kogoś
sprowokować do kłótni, byłam jeszcze bardziej wściekła. Z
perspektywy czasu najbardziej mi szkoda mojej mamy, bo miała ze
mną siedem światów. Ja darłam na nią mor.dę czasami o byle
co i za byle co, a ona to znosiła cierpliwie. Byłam dla niej
okropna i bardzo mi za to wstyd. A najbardziej boli mnie to, że
nawet jak przeze mnie płakała, to mi nie było przykro!
Podsumowując nie mogłam z nikim wytrzymać, a już najmniej
sama ze sobą.
Na szczęście czas buntu już minął...
Hmm.. właściwie to ciężko powiedzieć. Jestem brana za taką
osobę, mimo że u mnie to wygląda trochę inaczej. Ja od
najmłodszych lat buntowałam się przeciwko wpajaniu mi
poglądów i przekonań, miałam swoje, najważniejsze zdanie i
swoje, jedyne prawdziwe poglądy. Ja na ogół jestem wredna,
bezczelna, ironiczna, zgryźliwa, uszczypliwa, mściwa i mam w
sobie wiele nienawiści, ale to kwestia charakteru, a nie buntu.
Taka jestem od zawsze. Co nie zmienia faktu, że nie mam
wszystkich za nic, mieszam z błotem tylko tych, którzy nie
akceptują mnie w pełni. Kurde ciężko odpowiedzieć na to
pytanie...
Nigdy nie miałam czegoś takiego jak opisuje agulka Gdybym taka była, znienawidziłabym
samą siebie.
Odpowiadasz użytkownikowi Karmelek
Zgłoś odpowiedź do moderacji
Odpowiedział(a): agulka66623, 27 listopada 2010, 20:49
0
Wierz mi, że z perspektywy czasu też patrzę na to w taki sam
sposób jak Ty. Bardzo żałuję i nie raz jak rozmawiam szczerze
z mamą to ją za tamten okres przepraszam, a ona mi wybacza, bo
jest najukochańszą mamą na świecie. I drugi raz też zgodzę
się z Tobą- nienawidzę tamtej siebie... I teraz jak patrzę na
swoją zbuntowaną siostrzenicę (13 lat) co wyprawia, to staram
się z nią gadać i tłumaczyć, ale wiem, że to nie wiele da.
Wiem sama po sobie. Ten okres trzeba po prostu przejść i inni
muszą go wytrzymać.
trzaskanie drzwiami, płakanie o byle co, darcie się np.
"nienawidzę was!" do rodziców? taak, coś było, ale na
szczęście było, minęło i w tym momencie jestem mega
szczęśliwa, że mam takich rodziców, jakich mam
Właściwie, to ja chyba nie miałam takiego okresu buntu,
najwyżej strzelałam fochy jak byłam dzieckiem. I uwielbiam
wręcz zaginać mojego nauczyciela od historii, który każdemu
zawsze musi coś wypominać itd. No to tyle w związku z moim
buntem