Tak się zastanawiam, w jakiej sytuacji, jakiej byście się mogli znaleźć, bylibyście w stanie odebrać życie drugiej osobie ? ;) było chyba kilka pytań o tym , że nie wolno kogoś zabijać i coś tam coś tam :D ale tak się zastanówcie czy bylibyście i to w jakiej sytuacji ;>
Przeczytanie mojego pamiętnika grozi śmiercią, a poza tym to
przypuszczam, że byłabym w stanie zabić w obronie własnej,
lub ewentualnie w obronie innych. Oczywiście to są tylko
przypuszczenia, jakby to było w praktyce, nie wiem.
Gdyby ktoś na moich oczach krzywdził mi bliską osobę to
najprawdopodobniej nie zapanowałabym nad nerwami i mogłabym
zrobić coś głupiego. Oczywiście wyrzuty sumienia byłyby zbyt
duże i obawiam się że nie wytrzymałabym presji. Na
szczęście nie dochodzi do takich sytuacji i mam nadzieję ze
nigdy nie dojdzie. Jeżeli chodzi o obronę własną to dziś w
tym momencie odpowiadam -nie zabiłabym-.
Od wczoraj myślę nad odpowiedzią i nie wiem. Nigdy nie miałam
momentu, kiedy poważnie myślałabym nad tym czy kogoś zabić.
Wydaje mi się też, że na drodze jakiejś tam dedukcji raczej
nie doszłabym do wniosku, że ''zabijam''. Musiałaby to być
nagła sytuacja, niespodziewana, która wywołałaby mnóstwo
emocji, kiedy straciłabym nad sobą totalnie panowanie do tego
stopnia, że... - jednak jak mówię, nie umiem podać jaka to
mogłaby być sytuacja, bo nigdy się w takiej nie znalazłam.
Nie byłabym w stanie kogoś zabić, nie potrafię sobie
aktualnie wyobrazić takiej sytuacji. Wiadomo, że strach budzi
najgorsze instynkty, utrata panowania nad sobą, ale... Tak się
zastanawiam: zabić kogoś, przez kogo cierpiała (przez
dłuższy czas) osoba mi bliska... Zabić tak o, po prostu. Ale
co to da? Umrze i tyle. Nie będzie cierpiał. Ale chyba nie o to
chodzi.
Nie mam pojęcia.To jest jedno z tych pytań na które odpowiedzi
nie mogę udzielić, bo nie jestem jej pewna.Sama myśl zabicia
kogoś jest straszna i niemożliwa. Jednak , jak już wcześniej
niektóre osoby pisały- w sytuacji zagrożenia własnego życia
albo życia bliskiej mi osoby... mogłabym zrobić coś, co
spowodowałoby śmierć.
Kiedyś, czytając pewną książkę zaczęłam zastanawiać się
własnie, czy jeśli bliska mi osoba umierałaby, byłaby pełna
bólu, a na granicy życia i śmierci stałyby jedynie
urządzenia podtrzymujące jej organizm, to czy po jej prośbie
odłączenia jej od tychże urządzen zgodziłabym się. Czy
byłoby to zabójstwo? Z jednej strony jak wziąć
odpowiedzialność za życie drugiej osoby, a z drugiej ile
można patrzeć na jej cierpienie. Ciężka sprawa. Ale coś mi
mówi, że chyba bym potrafiła to zrobić. Poza tym, w obliczu
takich sytuacji często nie poznajemy samych siebie.