taka do ktorej chodza normalni uczniowie a nauczyciel potrafia
czegos nauczyc i sa rowniez pedagogami z zamilowania. nauczyciele
musieliby naprawde lubic uczniow i potrafic zrozumiec ich
problemy a nie tylko strugac bohaterow jak to oni ci pokaza jaki
jestes malutki. ja mialem taka podstawowke. ale technikum to byly
prawdziwe diably!
dobry bylby taki coroczny test nauczycieli. jezeli powiedzmy 20%
uczniow nie jest zadowolonych to wywalac nauczyciela na bruk.
niech idzie do fabryki cegly lepic. tam sie przydadza.
No, nigdy nie lubiłem nauczycieli, dla których najwyższym
priorytetem było wlepienie kilkunastu bań na jednej lekcji. No
nie wiem, ale gdybym był nauczycielem, to widząc, że jakieś
zagadnienie klasie 'nie idzie', spróbowałbym jeszcze raz je
wyjaśnić czy coś... Oczywiście, do pewnego momentu, żeby
nikt nie wykorzystywał tego przekładania np. sprawdzianów.
Zawsze mnie denerwowały teksty nauczyciela, który w klasie
liczącej ok. 30 osób wlepiał 14-17 jedynek ze sprawdzianu i
twierdził, że klasa jest do niczego, bo nie potrafi się
nauczyć. Pani od polaka powiedziała kiedyś (to pewnie nie jej
słowa, tylko cytat), że 'jedynki uczniów to porażka
nauczyciela'. Może i trochę w tym prawdy.