Czy zawsze jest tak, że kiedy coś się pierdoli, to zaraz za tym pierdoli się wszystko co jest tylko możliwe ?
I dlaczego tak jest ?
(nie mogę się dzisiaj wysłowić...)
o kurde skąd ja to znam mam
masakryczne 2 tygodnie ... mam nadzieje że to wszystko się jak
najprędzej skończy. Ale nie dość że się cały potrzaskałem
to jeszcze straciłem znajomość na której nie ukrywam
cholernie mi zależało. Więc teraz czekam na następną plagę
nieszczęść aż się boję dnia
dzisiejszego i jutrzejszego. A dlaczego tak jest ? nie mam
pojęcia. trzeba tylko mieć nadzieje że to wszystko się jak
najprędzej skończy.
w sumie to jest tak że jak coś się konkretnie pier.doli to
nawet małe nie powodzenie zaczyna urastać do rangi przeszkody,
której byśmy nawet nie dostrzegli gdyby nic nas nie
wkur.wiało, a co do pytania to tak się dzieję często.
chyba ze chodzi o sprzet. bo jak mi sie telewizor zepsul to i na
drugi dzien zmywarka zdechla. ale dalismy naprawic i po bolu.
a w psychice to chyba od nastawienia zalezy. podejdz pozytywnie
do problemu. czasem sie dwa razy pod rzad nie uda a czasem pare
razy cos wyjdzie...
nie zawsze tak jest, ale czasem się zdarza, że najpierw jedna
rzecz się spier.doli, a za nią sypie się wszystko po kolei.
ale ogólnie nie zawsze tak jest. czym to jest spowodowane ?
zbieg okoliczności albo hm.. słyszałeś kiedyś o zasadzie
autosugestii ? np. jeśli wychodząc z domu wierzysz, że
wejdziesz w kałużę to z pewnością prędzej czy później to
nastąpi. i tu jest podobnie. jeśli wierzysz, że czeka cię
coś jeszcze gorszego to sam prędzej czy później nieświadomie
to do siebie przyciągniesz.
w każdym razie grunt to się nie podawać i walczyć dalej
czesto tak mam ze jak juz zalicze jedna porazke to zaraz wali sie
wszystko. ale przewaznie ten moment jest chwilowy a pozniej jest
nawet jeszcze lepiej. po prostu trzeba przeczekac.
ja jak mam pecha to na maksa. Cały czas coś się zdarza. Ale
czasem samemu to trochę powoduję, bo jak przyjdzie jedno
niepowodzenie to się poddaję i następne to wpada, bo jest mi
już wszystko jedno co się zdarzy.
to tez działa w drugą stronę. czasem nie mogę uwierzyć w
pasmo szczęścia które mnie spotyka.. niestety ostatnio też
jestem po tej drugiej stronie.. wszystko się sypie..jak w
dominie.. ale raz juz przez to przechodziłam i jestem troszkę
uodporniona i wiem, ze jaaakoś to będzie..:|
raczej tak... nie raz też to przerabiałam, choć myślę że w
dużym stopniu zależy to od naszego podejścia. Jedna porażka i
jesteśmy załamani, a następne potknięcia odczytujemy już jak
pasmo nieszczęść, totalny pech, co jeszcze bardziej potęguje
nasz zły stan.
większość ludzi tak mam że gdy coś się pier**** to pier****
się reszta...
albo może tylko nam się tak wydaje?
ale takie jest życie...nic dodać nic ująć.
trzeba żyć dalej a ''ból'' nas wzmacnia
bo "nieszczęścia zawsze chodzą parami" trzeba to przyjąć do wiadomości i z
tym żyć
a tak na poważnie to pewnie wynika z naszego toku myślenia i
nastawienia do życia. jak coś nam zaczyna nie wychodzić to od
razu nastawiamy się wrogo do całego świata i winimy wszystko
tylko nie siebie za taką a nie inną sytuację. Zamiast
przerwać łańcuszek pecha i wziąć się do roboty, próbować
coś zmienić to siadamy na laurach bo i tak gorzej już
przecież być nie może...
Ja po porażce staram się poprawić sobie jakoś humor. Wtedy
nie zarabiam dodatkowo kolejnej wpadki bo z takim podejściem
jakoś wszystko lepiej wychodzi.
Oj tak , niestety. Nienawidzę tego czasu, kiedy wszystko na raz
zwala się na głowę i nie wiadomo w co ręce włożyć Koszmar. Pocieszające, że nie tylko
mnie się takie rzeczy przytrafiają :-I