Jakie masz pytanie?

lub

Dlaczego ciężki, ubity i mokry śnieg kompromituje nakaz odśnieżania publicznych chodników przez właścicieli i użytkowników prywatnych terenów i mieszkań oraz zwolenników tego nakazu?

Ciężki śnieg odśnieżanie Odpowiedzialność za chodnik zimą Fizyczne limity odśnieżania
avatar

Gość (83.4.*.*)



Odpowiedź:

Dlaczego ciężki, ubity i mokry śnieg obnaża słabości nakazu odśnieżania chodników?

Obowiązek odśnieżania publicznych chodników przylegających bezpośrednio do prywatnych posesji jest w Polsce uregulowany prawnie i budzi kontrowersje niemal każdej zimy. Choć jego intencja – zapewnienie bezpieczeństwa pieszym – jest szczytna, to w konfrontacji z ekstremalnymi warunkami, takimi jak opady ciężkiego, mokrego i ubitego śniegu, nakaz ten ujawnia swoje fundamentalne słabości, stawiając pod znakiem zapytania jego realną wykonalność i sprawiedliwość.

Fizyka kontra obowiązek: Ciężar, który paraliżuje

Kluczowym argumentem podważającym sens nakazu w przypadku trudnych warunków jest czysta fizyka. Śnieg nie jest równy śniegowi. Puszysty, świeży puch śniegowy waży stosunkowo niewiele – około 100-200 kg na metr sześcienny. Jednak w momencie, gdy dochodzi do odwilży, a następnie ponownego zamarzania, lub gdy opady są mokre i gęste od samego początku, waga ta drastycznie wzrasta.

Mokry, ubity lub zlodowaciały śnieg może osiągać gęstość 700, a nawet 800 kg na metr sześcienny, zbliżając się wagą do lodu, który waży około 900 kg/m³.

Wyobraźmy sobie typowy, dwumetrowy odcinek chodnika o szerokości 1,5 metra. Już 10 centymetrów warstwy takiego ciężkiego, mokrego śniegu oznacza, że na każde 3 metry kwadratowe chodnika przypada obciążenie rzędu 210–240 kg (0,3 m³ * 700-800 kg/m³). Usunięcie takiej masy ręcznie, za pomocą łopaty, na dłuższym odcinku, staje się zadaniem karkołomnym, a dla osób starszych, schorowanych czy niepełnosprawnych – praktycznie niewykonalnym.

Brak proporcjonalności i dostęp do zasobów

Nakaz odśnieżania nakłada na właścicieli nieruchomości obowiązek utrzymania czystości i porządku na fragmencie drogi publicznej. Problem pojawia się w kontekście proporcjonalności.

  1. Narzędzia i siła robocza: Prywatny właściciel ma do dyspozycji zazwyczaj łopatę i własne siły. Gmina lub zarządca drogi dysponuje specjalistycznym sprzętem (pługi, solarki, maszyny odśnieżające) oraz profesjonalnymi ekipami. Oczekuje się, że prywatna osoba, bez dostępu do ciężkiego sprzętu, sprosta zadaniu, które w przypadku dużych opadów mokrego śniegu wymagałoby użycia maszyn.
  2. Koszty i czas: W przypadku intensywnych opadów, odśnieżanie jest pracą syzyfową, którą trzeba powtarzać wielokrotnie. Wymaga to poświęcenia czasu, który często koliduje z obowiązkami zawodowymi. Co więcej, w przypadku braku sił, konieczność wynajęcia profesjonalnej firmy generuje koszty, które stają się de facto nieoficjalnym, obowiązkowym podatkiem na rzecz utrzymania infrastruktury publicznej.

Ryzyko prawne i odpowiedzialność cywilna

Najbardziej dotkliwym elementem, który kompromituje nakaz w przypadku trudnych warunków, jest odpowiedzialność cywilna. Za nieodśnieżony lub oblodzony chodnik grozi nie tylko mandat do 1500 zł, ale przede wszystkim ryzyko wypłaty wysokiego odszkodowania i zadośćuczynienia, jeśli pieszy poślizgnie się i dozna urazu.

W warunkach, gdy ciężki, mokry śnieg szybko zamarza, tworząc twardą, śliską warstwę lodu, niemożliwe jest zagwarantowanie idealnej czystości 24 godziny na dobę. Nawet po rzetelnym odśnieżeniu, nagłe zmiany temperatury lub niewielki, nocny opad mogą w ciągu godziny zamienić chodnik w lodowisko. Sąd Najwyższy w przeszłości zwracał uwagę, że w warunkach odwilży lub intensywnych opadów nie można oczekiwać od właściciela nieruchomości, aby w sposób nieprzerwany i permanentny zapewniał uprzątnięcie błota, śniegu i lodu.

Mimo to, w praktyce, to na właścicielu spoczywa ciężar dowodu, że dołożył należytej staranności. Obciążenie tak poważną odpowiedzialnością finansową i prawną za stan publicznej infrastruktury, w obliczu sił natury, które uniemożliwiają skuteczną interwencję, jest postrzegane jako niesprawiedliwe i nieproporcjonalne.

Kompromitacja zwolenników nakazu

Zwolennicy obecnego rozwiązania często argumentują, że nakaz ten jest niezbędny dla utrzymania porządku i bezpieczeństwa, a jego zaniedbanie wynika z lenistwa lub braku odpowiedzialności. Jednak w obliczu ciężkiego, ubitego i mokrego śniegu, ich argumentacja traci na sile:

  1. Ignorowanie rzeczywistości fizycznej: Bagatelizowanie różnicy w wadze i trudności usuwania różnych rodzajów śniegu jest ignorowaniem podstawowych praw fizyki. To, co jest wykonalne przy lekkim puchu, staje się fizyczną barierą przy mokrym i zbitym śniegu.
  2. Niewykonalność dla grup wrażliwych: Nakaz nie przewiduje żadnych ulg dla osób starszych, chorych, samotnych czy niepełnosprawnych, które fizycznie nie są w stanie podołać usunięciu setek kilogramów mokrego śniegu i lodu. Wymaganie od nich „należytej staranności” jest czystą fikcją.
  3. Prywatny obowiązek publiczny: Utrzymanie bezpieczeństwa ciągów komunikacyjnych jest zadaniem publicznym, finansowanym z podatków. Przerzucanie go na barki prywatnych osób, zwłaszcza w warunkach, gdy wymaga to niemal profesjonalnych środków, jest formą ukrytego obciążenia i podważaniem zasady, że gmina (zarządca drogi) odpowiada za drogę publiczną.

Ciężki, ubity i mokry śnieg nie jest tylko problemem logistycznym – jest lakmusowym papierkiem, który obnaża niesprawiedliwość i niepraktyczność obecnego prawa. Wymaga od obywateli heroicznego wysiłku i ponoszenia ogromnego ryzyka prawnego, podczas gdy realna, skuteczna walka z taką aurą powinna spoczywać na barkach profesjonalnych służb, dysponujących odpowiednimi zasobami i sprzętem.

Podziel się z innymi: