Gość (83.4.*.*)
W ostatnich latach w Polsce, zwłaszcza w okresie 2019-2020, kwestia tzw. „stref wolnych od ideologii LGBT” (lub „Samorządowych Kart Praw Rodzin”) stała się jednym z najbardziej polaryzujących tematów debaty publicznej, wywołując szerokie kontrowersje zarówno w kraju, jak i na arenie międzynarodowej. Choć do kwietnia 2025 roku wszystkie te uchwały zostały wycofane lub unieważnione wyrokami sądów, zrozumienie argumentów, które stały za ich przyjęciem i odrzuceniem, jest kluczowe dla analizy polskiej sceny politycznej i społecznej.
Zwolennicy uchwał, często określanych jako „anty-LGBT”, twierdzili, że ich głównym celem nie jest atak na konkretne osoby, lecz wyrażenie sprzeciwu wobec tzw. „ideologii LGBT”. W ich narracji, ta „ideologia” miała rzekomo dążyć do zniszczenia tradycyjnych wartości i modelu rodziny, rozumianej wyłącznie jako związek kobiety i mężczyzny.
Centralnym argumentem było przekonanie o konieczności obrony tradycyjnego modelu rodziny, zakorzenionego w polskiej kulturze i religii. Uchwały, takie jak „Samorządowa Karta Praw Rodzin”, miały stanowić deklarację wsparcia dla rodzin opartych na małżeństwie kobiety i mężczyzny oraz ochronę dzieci przed „niepożądanymi” treściami.
Zwolennicy podkreślali, że uchwały są jedynie deklaracjami światopoglądowymi, wyrażającymi sprzeciw wobec „promocji i afirmacji” ruchów LGBT. Kontrowersje wzbudziło w szczególności przyjęcie w Warszawie „Deklaracji LGBT+”, która zawierała punkt o wprowadzeniu w szkołach edukacji seksualnej opartej na wytycznych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Dla przeciwników, było to postrzegane jako próba narzucenia dzieciom i młodzieży treści niezgodnych z ich wartościami, a uchwały miały temu przeciwdziałać.
Część lokalnych polityków i osób związanych z rządem utrzymywała, że uchwały mają charakter czysto symboliczny i deklaratywny, a co za tym idzie, nie wprowadzają żadnych zmian prawnych ani nie prowadzą do dyskryminacji. Prezydent Andrzej Duda stwierdził nawet, że „nigdy w Polsce nie było żadnych stref wolnych od LGBT”, a cała sprawa to „bzdura i kłamstwo” oraz „całkowita potwarz dla Polski”. Uważano, że uchwały dotyczą sfery publicznej, a prywatne życie osób LGBT jest ich osobistą sprawą.
Przeciwnicy uchwał, w tym organizacje pozarządowe, Rzecznik Praw Obywatelskich, polskie sądy administracyjne oraz instytucje Unii Europejskiej, stanowczo sprzeciwiali się tym deklaracjom, uznając je za akty dyskryminacyjne i wykluczające.
Najważniejszym argumentem było to, że uchwały, niezależnie od intencji radnych, prowadziły do stygmatyzacji, wykluczenia i naruszenia godności członków społeczności LGBT. Aktywiści i osoby LGBT+ wskazywali, że deklarowanie „wolności od ideologii LGBT” jest działaniem piętnującym, które sprawia, że czują się traktowani jak obywatele gorszej kategorii, a nawet nie jak ludzie.
Polskie sądy administracyjne, unieważniając uchwały, uznały, że ingerują one w godność i życie prywatne osób identyfikujących się jako LGBT. Sąd w Gliwicach stwierdził, że termin „ideologia LGBT” nie jest precyzyjny i de facto odnosi się do konkretnych ludzi, bezpośrednio ich dotykając. Uchwały zostały uznane za naruszające konstytucyjną zasadę równości i zakazu dyskryminacji (art. 32 Konstytucji RP) oraz art. 30 (godność osobista), a także przepisy unijne, w tym Kartę Praw Podstawowych Unii Europejskiej.
Uchwały wywołały zdecydowany sprzeciw na arenie międzynarodowej. Parlament Europejski przyjął rezolucję, stwierdzając, że tworzenie „stref wolnych od LGBTI” jest środkiem skrajnie dyskryminującym. Wiele zagranicznych miast partnerskich zerwało współpracę z polskimi samorządami, które przyjęły uchwały.
Najbardziej dotkliwą konsekwencją była utrata środków finansowych. Komisja Europejska i Fundusze Norweskie odrzuciły wnioski o granty od samorządów, które przyjęły uchwały anty-LGBT, powiązując mechanizm przyznawania funduszy z zasadą równości i niedyskryminacji. Groźba utraty gigantycznych dofinansowań była głównym czynnikiem, który ostatecznie skłonił samorządy do wycofania się z przyjętych deklaracji.
Krytycy wskazywali, że uchwały nadały homofobii „oficjalny status” i przyczyniły się do eskalacji mowy nienawiści oraz aktów przemocy wobec społeczności LGBT w Polsce. Uchwały pojawiły się w okresie, gdy osoby LGBT+ były wyjątkowo zastraszone publicznymi wypowiedziami polityków i hierarchów kościelnych, a także atakami na Marsze Równości.
Choć zwolennicy twierdzili, że uchwały są jedynie symbolicznym sprzeciwem wobec „ideologii”, to ich realne skutki były dalekie od neutralnych. Z jednej strony, były one wyrazem konserwatywnego światopoglądu części Polaków i lokalnych władz, dążących do ochrony tradycyjnych wartości. Z drugiej strony, dla społeczności LGBT+ i obrońców praw człowieka, stanowiły one jawną formę dyskryminacji, która naruszała ich godność, prowadziła do międzynarodowej izolacji Polski oraz miała wymierne konsekwencje finansowe dla samorządów. Fakt, że wszystkie uchwały zostały ostatecznie unieważnione lub uchylone, potwierdza prawną i społeczną kontrowersyjność tego zjawiska.