Gość (83.4.*.*)
Tragedia, do której doszło 16 grudnia 1981 roku w Kopalni Węgla Kamiennego „Wujek” w Katowicach, jest uznawana za największą zbrodnię stanu wojennego i stanowi jeden z najtragiczniejszych momentów w powojennej historii Polski. W wyniku brutalnej pacyfikacji strajku okupacyjnego, od milicyjnych kul zginęło dziewięciu górników, a kilkudziesięciu zostało rannych. Ustalenie i osądzenie winnych tej masakry było długim i skomplikowanym procesem, który trwał niemal trzy dekady.
Bezpośrednią odpowiedzialność za śmierć dziewięciu górników ponoszą funkcjonariusze plutonu specjalnego Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej (ZOMO), którzy 16 grudnia 1981 roku zostali skierowani do akcji pacyfikacyjnej. To właśnie strzały z broni palnej oddane przez członków tego plutonu doprowadziły do śmierci: Jana Stawisińskiego, Joachima Gnidy, Józefa Czekalskiego, Józefa Gizy, Ryszarda Gzika, Bogusława Kopczaka, Andrzeja Pełki, Zbigniewa Wilka i Zenona Zająca. Najmłodsza ofiara miała zaledwie 19 lat.
W okresie PRL śledztwo w sprawie użycia broni palnej zostało umorzone już w styczniu 1982 roku, a prokuratura wojskowa uznała, że milicjanci działali w obronie koniecznej.
Po upadku komunizmu, sprawa pacyfikacji kopalni „Wujek” została wznowiona, co zapoczątkowało serię długotrwałych i trudnych procesów sądowych. Pomimo początkowych uniewinnień i uchylania wyroków, ostatecznie udało się pociągnąć do odpowiedzialności karnej część bezpośrednich sprawców.
Prawomocny wyrok skazujący byłych zomowców zapadł dopiero w czerwcu 2008 roku, po trzech procesach w pierwszej instancji, blisko 27 lat po tragedii. Sąd Apelacyjny w Katowicach skazał:
Sąd Najwyższy w 2009 roku oddalił kasacje skazanych, co uczyniło wyrok ostatecznym. W uzasadnieniu wyroku stwierdzono, że zmowa milczenia uniemożliwiła wskazanie, który konkretnie funkcjonariusz zastrzelił poszczególnych górników, dlatego odpowiedzialność została przypisana dowódcy plutonu i jego podwładnym za udział w zbrodni komunistycznej.
Choć bezpośredni sprawcy zostali skazani, kwestia odpowiedzialności osób podejmujących decyzje na najwyższych szczeblach władzy pozostaje bardziej złożona i w dużej mierze nierozliczona przez wymiar sprawiedliwości.
Jedną z kluczowych postaci, oskarżoną o przyczynienie się do śmierci górników, był gen. Czesław Kiszczak, ówczesny Minister Spraw Wewnętrznych (MSW).
Decyzja o użyciu siły do stłumienia strajku w kopalni „Wujek” zapadła na szczeblu Wojewódzkiego Komitetu Obrony (WKO) wieczorem 15 grudnia 1981 roku, w ramach szerszej operacji wojskowo-milicyjnej mającej na celu złamanie oporu społeczeństwa po wprowadzeniu stanu wojennego.
Przywódcy PZPR i Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (WRON), na czele z gen. Wojciechem Jaruzelskim, którzy podjęli decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego i pacyfikacji strajków, nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności karnej za masakrę w kopalni „Wujek”. Ich decyzje stworzyły jednak polityczny i prawny kontekst, który umożliwił użycie wojska i milicji, w tym ostrej amunicji, przeciwko strajkującym robotnikom.
Odpowiedzialność za śmierć dziewięciu górników w kopalni „Wujek” ma charakter wielopoziomowy:
Pacyfikacja „Wujka” pozostaje symbolem brutalności reżimu komunistycznego i dowodem na to, jak długo i z jakimi trudnościami wolna Polska mierzyła się z rozliczeniem zbrodni stanu wojennego.