Gość (37.30.*.*)
To jest jedno z najczęściej zadawanych i najbardziej palących pytań w nowoczesnym przemyśle muzycznym. Choć platformy streamingowe uratowały branżę fonograficzną przed piractwem, przekształcając ją w rynek wart miliardy dolarów, większość artystów – w tym twórców i wykonawców – zarabia na nich kwoty, które są daleko niewspółmierne do ich wkładu.
Głównym problemem nie jest brak pieniędzy w systemie, ale sposób, w jaki te pieniądze są dzielone. W skrócie, ogromna część przychodów trafia do pośredników, głównie do największych wytwórni płytowych i samych platform, a dopiero na końcu, i w bardzo małych porcjach, do twórców.
Kluczowym powodem niskich zarobków jest dominujący model rozliczania, znany jako pro-rata (proporcjonalny) lub Market-Centric Payment System.
W tym modelu pieniądze z abonamentów i reklam wszystkich użytkowników platformy (np. Spotify) są zbierane do jednej, globalnej puli. Następnie ta pula jest dzielona między wszystkich posiadaczy praw autorskich (wytwórnie, wydawców, artystów) proporcjonalnie do ich udziału w całkowitej liczbie odtworzeń na platformie w danym miesiącu.
Jak to działa w praktyce?
Aby zarobić minimalną pensję krajową, artysta musiałby wygenerować miliony odtworzeń miesięcznie.
Niska stawka za odtworzenie to dopiero początek problemu. Nawet z puli pieniędzy przeznaczonej dla posiadaczy praw, artysta otrzymuje jedynie ułamek. Dzieje się tak z powodu skomplikowanego łańcucha pośredników.
Platformy streamingowe, takie jak Spotify, często twierdzą, że przekazują około 70% swoich przychodów posiadaczom praw autorskich, a dla siebie zatrzymują 30%. Problem polega na tym, że te 70% nie trafia bezpośrednio do artysty.
To one są największym beneficjentem obecnego systemu. Z tych 70% przeznaczonych dla praw autorskich, wytwórnie płytowe mogą zabierać nawet 55% (lub więcej, w zależności od umowy).
Artyści, zwłaszcza ci związani tradycyjnymi umowami, otrzymują od wytwórni jedynie niewielki procent (często 10–20%) z tego, co wytwórnia otrzymała ze streamingu. Wytwórnie argumentują, że pokrywa to koszty produkcji, marketingu i dystrybucji.
Druga część pieniędzy trafia do wydawców muzycznych i organizacji zbiorowego zarządzania (takich jak ZAiKS, STOART w Polsce) z tytułu praw autorskich do kompozycji i tekstu, oraz praw pokrewnych (prawa wykonawców).
W historycznym podziale przychodów z abonamentu, duża część trafiała do dużych wydawców, podczas gdy autorzy i kompozytorzy otrzymywali mniejszy udział, a artyści wykonawcy jeszcze mniejszy.
Przykład podziału (dane historyczne dla abonamentu 9,99 EUR):
Jak widać, artysta wykonawca otrzymuje na samym końcu najmniejszy kawałek tortu.
Oprócz modelu pro-rata i dominacji pośredników, na niskie zarobki wpływają również inne czynniki:
Wartość streamu nie jest stała. Zależy ona od kraju, z którego pochodzi słuchacz, ponieważ ceny abonamentów różnią się na całym świecie. Odtworzenia z rynków premium (np. USA, Niemcy, Wielka Brytania) są warte znacznie więcej niż te z Polski czy Indii. Artysta, którego baza fanów koncentruje się na rynkach o niższych cenach subskrypcji, zarobi mniej, nawet przy tej samej liczbie odtworzeń.
Niezależni artyści, którzy korzystają z dystrybutorów cyfrowych (np. DistroKid, TuneCore), mogą zachować większy procent swoich zarobków, ale nadal muszą zmierzyć się z bardzo niską stawką za stream. Dodatkowo, aby utwór w ogóle generował tantiemy na Spotify, musi osiągnąć minimum 1000 odtworzeń rocznie. Chociaż ma to na celu eliminację oszustw i sztucznych streamów, oznacza to, że miliony niszowych utworów generują zerowy przychód dla ich twórców.
Mimo inflacji i rosnących kosztów utrzymania platform, ceny abonamentów streamingowych przez wiele lat pozostawały na niezmienionym poziomie (np. 9,99 USD/EUR). Oznacza to, że realna wartość pieniądza, który zasila pulę tantiem, spadała, co dodatkowo obniżało zarobki artystów.
Streaming stał się głównym źródłem konsumpcji muzyki, ale nie głównym źródłem dochodu dla większości artystów.
Dlatego właśnie wielu artystów, nawet tych znanych, postrzega streaming jako narzędzie promocyjne, a główne źródło utrzymania czerpie z koncertów, sprzedaży gadżetów (merchandise) i alternatywnych platform (np. Bandcamp), które oferują bardziej bezpośredni i uczciwy podział przychodów.