Gość (178.42.*.*)
To, co widzimy nad naszymi głowami jako błękitny firmament, jest jednym z najpiękniejszych i najbardziej powszechnych zjawisk fizycznych. Niebieski kolor nieba to nie przypadek ani proste odbicie oceanu, lecz fascynujący spektakl, który rozgrywa się na poziomie niewidocznych dla nas cząsteczek. Za ten efekt odpowiada zjawisko zwane rozpraszaniem Rayleigha.
Światło słoneczne, które dociera do Ziemi, wydaje się nam białe, ale w rzeczywistości jest mieszanką wszystkich kolorów widma widzialnego – od fioletu, przez błękit, zieleń, żółć, aż po czerwień. Każdy z tych kolorów odpowiada innej długości fali elektromagnetycznej. Fale niebieskie i fioletowe są krótkie, podczas gdy czerwone i pomarańczowe są długie.
Gdy światło to przenika przez ziemską atmosferę, napotyka na swojej drodze niezliczone cząsteczki gazów, głównie azotu (N₂) i tlenu (O₂), które są znacznie mniejsze niż długość fali światła widzialnego. Właśnie w tym momencie wkracza w grę rozpraszanie Rayleigha, nazwane na cześć brytyjskiego fizyka Lorda Rayleigha.
Kluczowa zasada tego zjawiska jest prosta: cząsteczki atmosfery są znacznie bardziej efektywne w rozpraszaniu fal o krótszej długości.
Kiedy patrzymy w górę, widzimy to rozproszone światło, które dociera do nas z każdej części nieba. Ponieważ niebieskie światło jest rozpraszane najsilniej i we wszystkich kierunkach, to właśnie ono dominuje, nadając niebu charakterystyczny błękitny odcień.
Wiedząc, że fiolet ma najkrótszą długość fali, można by oczekiwać, że to właśnie ten kolor będzie rozpraszany najsilniej i że niebo powinno być fioletowe. Dlaczego więc widzimy błękit? Odpowiedź leży w dwóch dodatkowych czynnikach:
Połączenie tych czynników sprawia, że to głęboki błękit, a nie fiolet, króluje na nieboskłonie.
Zjawisko rozpraszania Rayleigha tłumaczy również, dlaczego wschody i zachody Słońca malują niebo w tak spektakularnych odcieniach czerwieni, pomarańczu i żółci.
Kiedy Słońce znajduje się nisko nad horyzontem, jego promienie muszą pokonać znacznie dłuższą drogę przez atmosferę, niż gdy jest w zenicie.
Dlatego właśnie Słońce i otaczające je niebo przybierają ciepłe, ogniste barwy, będące resztką światła, które przetrwało długą podróż przez gęstą warstwę atmosfery.
Gdyby Ziemia nie posiadała atmosfery – tak jak Księżyc – niebo byłoby czarne, nawet w ciągu dnia. Światło słoneczne docierałoby do nas prosto, bez rozpraszania, a my widzielibyśmy oślepiającą tarczę Słońca na tle czarnej, rozgwieżdżonej przestrzeni. To właśnie obecność cząsteczek gazów i zjawisko rozpraszania sprawiają, że nasze niebo jest jasne i niebieskie.
Intensywność błękitu może się zmieniać w zależności od warunków atmosferycznych. Na przykład, jesienią, gdy powietrze jest często bardziej suche i czystsze, błękit nieba bywa głębszy i bardziej nasycony. Z kolei obecność większych cząsteczek, takich jak pyły, aerozole czy kropelki wody (np. w chmurach), powoduje inny typ rozpraszania (rozpraszanie Mie), które jest mniej zależne od długości fali, co sprawia, że niebo staje się jaśniejsze, a czasem nawet białawe lub szare.