Gość (83.4.*.*)
Rozróżnienie dokonane przez Krzysztofa Stanowskiego na przestępców związanych ze światem freak fightów, w którym Andrzeja Zielińskiego ps. „Słowik” uznał za „poważnego przestępcę”, a innych zawodników (jak Krystian K. ps. „Tyson”, Nikodem Ch., czy Patryk T.) za „pospolitych”, wzbudziło ogromną kontrowersję i spotkało się z krytyką za stosowanie podwójnych standardów. Sedno sporu tkwiło w moralnej spójności krytyki Stanowskiego wobec patologizacji show-biznesu i jego własnych decyzji biznesowych.
Aby zrozumieć kontrowersję, należy najpierw przyjrzeć się różnicy w kalibrze przestępstw, na której Stanowski oparł swoje rozróżnienie (lub na której, zdaniem krytyków, próbował się oprzeć).
Andrzej Zieliński, znany jako „Słowik”, jest byłym liderem tzw. mafii pruszkowskiej, jednej z najgroźniejszych zorganizowanych grup przestępczych w Polsce lat 90.. Jego przeszłość obejmuje zarzuty dotyczące kierowania zorganizowaną grupą przestępczą o charakterze zbrojnym, wymuszeń haraczy, porwań, handlu narkotykami, a w przeszłości był również oskarżony o zlecenie zabójstwa komendanta głównego policji Marka Papały (choć z tego zarzutu został uniewinniony).
Krzysztof Stanowski, komentując zaangażowanie „Słowika” w federację MMA-VIP Marcina Najmana, użył niezwykle ostrych słów, nazywając go „gangsterem, przestępcą i bydlakiem” i żądając jego wykluczenia z życia publicznego. Stanowisko to było jasne: współpraca z osobą odpowiedzialną za systemowe niszczenie kraju i życie wielu ludzi jest absolutnie niedopuszczalna.
Osoby takie jak Krystian K. „Tyson” (zawodnik Fame MMA), Nikodem Ch. czy Patryk T. (często wymieniani w kontekście freak fightów) mają na swoim koncie przestępstwa, które w porównaniu do działalności mafii pruszkowskiej można określić jako „pospolite” lub „mniejszego kalibru”. Chodzi tu zazwyczaj o:
Stanowski, krytykując ogólnie patologizację freak fightów, sugerował, że istnieje granica, której przekroczenie jest absolutnie zakazane (czyli „Słowik” i zorganizowana przestępczość), podczas gdy inni, choć mają kryminalną przeszłość, mieszczą się w kategorii „złych ludzi”, ale nie „nowotworu toczącego kraj”.
Krytyka Stanowskiego za stosowanie podwójnych standardów wynikała z kilku kluczowych aspektów:
Najważniejszy zarzut dotyczył tego, że Stanowski, choć potępiał „Słowika” i MMA-VIP, w tym samym czasie nawiązał współpracę biznesową z włodarzami Fame MMA (np. przy projekcie MOVE Federation).
Krytycy argumentowali, że jeśli Stanowski zajmuje bezkompromisowe stanowisko moralne, to nie powinien współpracować z żadną federacją, która promuje osoby z kryminalną przeszłością, niezależnie od kalibru ich przestępstw. Uznanie Zielińskiego za „poważnego”, a innych za „pospolitych” zostało odebrane jako wygodna linia obrony usprawiedliwiająca współpracę z Fame MMA, która była dla niego korzystna finansowo i wizerunkowo.
Wielu komentatorów i internautów uważało, że moralne potępienie promowania przestępców nie powinno być stopniowalne. Dla ofiar pobicia, oszustwa czy wymuszenia, przestępstwo „pospolite” jest równie realną tragedią jak przestępstwo „poważne”. Uznanie, że jeden przestępca jest „zły”, a drugi „zły, ale akceptowalny” (w kontekście show-biznesu), podważało wiarygodność krytyki Stanowskiego.
Krytycy zwracali uwagę, że zarówno „Słowik”, jak i zawodnicy Fame MMA z kryminalną przeszłością, czerpią zyski i popularność z faktu bycia byłymi przestępcami. Stanowski, potępiając romantyzowanie mafii pruszkowskiej, sam był oskarżany o przymykanie oka na romantyzowanie „ulicznych” przestępców przez Fame MMA, co przyczyniało się do patologizacji młodzieżowej widowni.
Podsumowując, kontrowersja wokół rozróżnienia Stanowskiego nie dotyczyła faktu, że Zieliński był gorszym przestępcą (co jest powszechnie akceptowane), ale moralnej hipokryzji wynikającej z:
Rozróżnienie na „poważnych” i „pospolitych” przestępców zostało zinterpretowane jako próba znalezienia moralnej furtki do czerpania korzyści z popularności freak fightów, przy jednoczesnym zachowaniu wizerunku bezkompromisowego moralisty.