Gość (83.4.*.*)
Pojawienie się w Polsce tak zwanych „stref wolnych od ideologii LGBT” stało się jednym z najbardziej brzemiennych w skutki wydarzeń w najnowszej historii kraju, jeśli chodzi o jego wizerunek na arenie międzynarodowej. Uchwały te, choć często miały charakter symboliczny i deklaratywny, zadziałały jak potężny, negatywny wzmacniacz stereotypu Polski jako kraju wrogiego wobec mniejszości seksualnych, utrwalając ją w oczach Europy jako najbardziej homofobiczne państwo w Unii Europejskiej.
Zjawisko tzw. „stref wolnych od LGBT” rozpoczęło się w 2019 roku jako reakcja części samorządów na przyjęcie przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego „Deklaracji LGBT+”. Konserwatywne organizacje, takie jak Ordo Iuris, promowały wzorcowe uchwały, w tym „Samorządową Kartę Praw Rodzin” lub „Rezolucję przeciwko ideologii LGBT”.
Choć zwolennicy tych uchwał twierdzili, że są one jedynie wyrazem sprzeciwu wobec „ideologii”, a nie atakiem na konkretnych ludzi, ich społeczny skutek był jednoznacznie dyskryminujący. W szczytowym momencie, w połowie 2020 roku, ponad 100 jednostek samorządu terytorialnego – w tym gminy, powiaty, a nawet cztery województwa – przyjęło tego typu dokumenty, obejmując swoim zasięgiem ponad jedną trzecią terytorium Polski, głównie w konserwatywnej południowo-wschodniej części kraju.
To właśnie masowość i oficjalny, choć samorządowy, charakter tych uchwał sprawiły, że Polska stała się obiektem intensywnej krytyki międzynarodowej. Określenie „strefa wolna od LGBT” – pierwotnie użyte przez prawicowe media, a następnie spopularyzowane przez aktywistów, takich jak Bart Staszewski, w jego projekcie „Atlas Nienawiści” – stało się uniwersalnym, rozpoznawalnym na całym świecie symbolem dyskryminacji.
Najbardziej wymiernym dowodem na utrwalenie stereotypu jest pozycja Polski w corocznym rankingu ILGA-Europe Rainbow Map. Ranking ten, analizujący stan prawny i praktykę stosowania prawa w zakresie równouprawnienia osób LGBT+ w 49 krajach Europy, stał się kluczowym narzędziem pomiaru.
W latach, w których uchwały anty-LGBT były najbardziej rozpowszechnione (od 2020 roku), Polska konsekwentnie zajmowała ostatnie miejsce w Unii Europejskiej pod względem ochrony praw osób LGBT+. Chociaż ranking nie mierzy postaw społecznych, a jedynie prawodawstwo, uchwały samorządowe zostały w nim uwzględnione jako element praktyki stosowania prawa, przyczyniając się do utraty punktów przez Polskę.
W efekcie, etykieta „najbardziej homofobicznego kraju w UE” stała się stałym elementem międzynarodowego dyskursu na temat Polski, powtarzanym w mediach i raportach. Dopiero uchylenie ostatniej dyskryminującej uchwały w 2025 roku (po latach nacisków i utraty funduszy) pozwoliło Polsce na nieznaczny awans, ale wizerunkowa szkoda została już wyrządzona.
„Strefy wolne od LGBT” nie były jedynie niewiążącymi deklaracjami. Przysporzyły one licznym samorządom kłopotów, a co najważniejsze, wywołały efekt mrożący w społeczności LGBT+, dając jasny sygnał, że osoby nieheteronormatywne są postrzegane przez część władz jako zagrożenie lub „ideologia”.
W ten sposób, uchwały te stały się namacalnym, politycznym dowodem dla międzynarodowej opinii publicznej, potwierdzającym istniejący już stereotyp. Dały Europie i światu konkretny, łatwy do zrozumienia symbol – mapę kraju pokrytą strefami wykluczenia – który zdefiniował Polskę jako państwo, w którym dyskryminacja jest akceptowana, a nawet promowana na poziomie lokalnym. To utrwalenie wizerunku, poparte twardymi danymi z rankingów, jest głównym powodem, dla którego Polska przez lata była postrzegana jako kraj o najniższym poziomie równouprawnienia osób LGBT+ w Unii Europejskiej.