Gość (83.4.*.*)
Wydaje się, że z perspektywy czasu decyzje państw NATO, zwłaszcza tych o ugruntowanej pozycji jak Francja i Wielka Brytania, budzą dziś pytania o błędną ocenę strategiczną. Aby zrozumieć, dlaczego przed 2014 rokiem nie doceniono ryzyka rosyjskiej agresji na Ukrainę i jednocześnie nie podjęto wystarczających działań, by wesprzeć Kijów w dążeniu do członkostwa w Sojuszu, należy przeanalizować splot czynników historycznych, geopolitycznych, a także wewnętrznych uwarunkowań samych państw członkowskich.
Kluczowym elementem, który wpłynął na błędną ocenę ryzyka, było powszechne na Zachodzie poczucie triumfu po zakończeniu zimnej wojny, często określane jako „koniec historii” . Upadek Związku Radzieckiego stworzył iluzję, że era wielkich konfliktów mocarstwowych w Europie bezpowrotnie minęła, a Rosja, choć osłabiona, ostatecznie zintegruje się z zachodnim porządkiem.
W latach 90. i na początku XXI wieku, uwaga NATO i jego kluczowych państw członkowskich skupiła się na innych wyzwaniach:
To strategiczne przesunięcie perspektywy sprawiło, że ostrzeżenia ze strony państw wschodniej flanki, takich jak Polska czy kraje bałtyckie, były często bagatelizowane jako wynik historycznej rusofobii, a nie jako trafna ocena intencji Kremla.
W kwestii członkostwa Ukrainy w NATO, momentem przełomowym był szczyt w Bukareszcie w 2008 roku. Wówczas Stany Zjednoczone popierały przyznanie Ukrainie (i Gruzji) Planu Działań na rzecz Członkostwa (MAP), który jest niezbędnym krokiem na drodze do Sojuszu. Jednak Francja i Niemcy skutecznie zablokowały tę decyzję.
Główne powody tej blokady, które jednocześnie tłumaczą brak wystarczającego wsparcia dla Ukrainy, były następujące:
Był to najczęściej podnoszony argument. Liderzy, tacy jak ówczesna kanclerz Niemiec Angela Merkel, otwarcie przyznawali, że obawiali się militarnej odpowiedzi Rosji, która postrzegała rozszerzenie NATO na Ukrainę i Gruzję jako bezpośrednie zagrożenie dla swojego bezpieczeństwa i próbę odebrania jej strefy wpływów. Decyzja w Bukareszcie była w istocie ustępstwem na rzecz Moskwy, mającym na celu uniknięcie eskalacji. Paradoksalnie, to właśnie brak jasnej perspektywy członkostwa mógł zostać odebrany przez Władimira Putina jako sygnał słabości i zielone światło do późniejszej agresji, co udowodniła wojna rosyjsko-gruzińska w 2008 roku i aneksja Krymu w 2014 roku.
Wielu zachodnich sojuszników uważało, że Ukraina nie spełniała wymogów członkostwa w zakresie stabilności politycznej, reform demokratycznych i walki z korupcją. W latach 90. i 2000. kraj ten zmagał się z głębokimi podziałami politycznymi (polityka „wielowektorowa”) i słabością instytucji państwowych. W oczach niektórych państw NATO, przyjęcie niestabilnego państwa mogło osłabić cały Sojusz.
Szczególnie Francja, w swojej tradycji dyplomatycznej, postrzegała Europę Wschodnią jako naturalną strefę wpływów Rosji, a Ukrainę jako państwo o „niejasnej przyszłości”, które mogło destabilizować równowagę w regionie. W tej optyce, Ukraina była traktowana bardziej jako strefa buforowa między Rosją a Zachodem, niż jako przyszły sojusznik.
Brak docenienia ryzyka i wstrzymanie wsparcia dla członkostwa Ukrainy stworzyło luki strategiczne:
Dopiero pełnoskalowa inwazja w 2022 roku ostatecznie zburzyła iluzję partnerstwa i zmusiła NATO do powrotu do swojej pierwotnej roli, koncentrującej się na obronie zbiorowej i realnym zagrożeniu ze strony Rosji. W rezultacie, państwa, które kiedyś blokowały członkostwo, dziś są jednymi z głównych dostawców pomocy wojskowej dla Kijowa, co jest dowodem na drastyczną zmianę strategicznego myślenia, choć niestety nastąpiła ona za późno, by zapobiec wojnie.